sobota, 24 grudnia 2016

MAŁGORZATA FOREMNIAK: BYŁAM PRZEŚLADOWANA


Nasza samotność jest bardziej samotnością w tłumie niż na bezludziu. Kiedy w moim życiu pojawił się stalker, poczułam się jak ktoś zamknięty w niewidzialnej klatce. Z Małgorzatą Foremniak, o roli w „Sługach Bożych”, kaskaderskich wyzwaniach i stalkerze, rozmawiał Michał Ciechowski
Poznaliśmy nowe, drapieżne wcielenie Małgorzaty Foremniak. Jak ocenia pani film„Sługi Boże”?
Polski kryminał ma swój renesans. Moja ocena filmu nie ma jednak znaczenia, bo byłaby bardzo subiektywna. Na pewno jest to spotkanie dwóch kontrastujących ze sobą obrazów, przepełnionych dużą dozą zaskoczenia, nie tylko w akcji, ale także w bohaterach.
Mam wrażenie, że film powstał wręcz z zegarmistrzowską precyzją fabuły.
Bardzo długo rozmawialiśmy z reżyserem o tym filmie. On liczył się z naszymi opiniami, sam dawał też dużo inspiracji. Czerpaliśmy ją z innych filmów, a także muzyki, która nadawała barw scenom. Gram psycholożkę, która ma dwie twarze, dwa oblicza. Takiej roli w moim wykonaniu widzowie dawno nie widzieli.
Jak pracuje pani nad swoimi rolami?
Chodzę z psem do parku i tam kreuję postaci. Tam płaczę, krzyczę i tworzę pewien nowy schemat myślenia. Gdyby ktoś mnie podpatrzył, mocno by się zdziwił. Lubię grać bohaterów pocharatanych życiowo i poniekąd wewnętrznie złamanych. Nawet w mocnym negatywie staram się znaleźć aspekt pozytywny. Wszystko się więc uzupełnia, a to otwiera przed aktorem jego cały wachlarz możliwości.
„Musiałam się bić, byłam duszona w wodzie” – tak mówi pani o swojej ostatniej roli. Gdzie leży granica aktorskich możliwości?
Pierwszego dnia zdjęciowego nagrywałam sceny walki w windzie. Notabene graliśmy tak intensywnie, że ją zepsuliśmy. Innego dnia musiałam pięć godzin przesiedzieć na dworze w wannie wypełnionej wodą, w której byłam podtapiana. Rolę tę przypłaciłam grypą. Dla takich scen akcji warto się jednak poświęcić.
Jak odreagowała pani tę rolę?
W wannie doszło do próby gwałtu na mojej bohaterce. Tego samego dnia miałam też sceny erotyczne, które wymagały ode mnie obnażenia cielesnego. Przeplatane sceny przemocy i uniesienia były emocjonalnie trudne. Kiedy wróciłam do domu, otuliłam się kocem i marzyłam o śnie.
To są pewne konsekwencje uprawiania tego zawodu.
To przede wszystkim są prawdziwe emocje. Jesteśmy żywym organizmem, w którym dzieją się normalne, chemiczne reakcje. Takie właśnie są kolory aktorstwa – jako zawód jest wciągający, lecz niebezpiecznie narkotyczny.
Jakie są jego konsekwencjeKilka miesięcy temu przy pani pojawił się stalker.
Tak, byłam prześladowana. Nasza samotność – osób dotkniętych zjawiskiem stalkingu – jest bardziej samotnością w tłumie niż na bezludziu. Kiedy w moim życiu pojawił się stalker, poczułam się jak ktoś zamknięty w niewidzialnej klatce. Jako aktorka znalazłam w tej sytuacji pozytywy – wykorzystałam doświadczone emocje, jako materiał do budowania różnych postaci.
„Sługi Boże” to obraz o niebywałej, wręcz niespotykanej w polskim kinie formie wizualnej. 
Nasz operator ma swój świat, który kiełkował w jego głowie. Absolutnie jestem także zaskoczona efektem zdjęć filmowych, nie tylko panoramicznych. Dużą rolę odgrywa tu światło. Mam wrażenie, że w większości polskich filmów nie zwraca się uwagi na odpowiednie doświetlenie aktorki. Ważne jest, aby światło było elementem opowiadania, bo może ukazać chociażby brzydotę, która odpowiednio pokazana także może być piękna.




wywiadozerca.wordpress.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz