piątek, 21 lipca 2017

Małgorzata Foremniak: Już się nie spieszę


Świadoma jak nigdy dotąd. Teraz inaczej widzi siebie i własny zawód. „Życie dało mi prezent”, mówi Małgorzata Foremniak i uśmiecha się do swoich myśli.

Co ma być, to będzie, wcześniej czy później. Póki co, delektuję się tym, co obecnie mam - deklaruje Małgorzata Foremniak
Piątkowe przedpołudnie, znana warszawska restauracja. Aktorka Małgorzata Foremniak wybiera stolik na antresoli, z daleka od gości i hałasu. Wygląda świetnie: oczy pełne blasku, świetlista cera. Jest ubrana w białe spodnie, granatową bluzkę i trencz. Do tego delikatna biżuteria oraz klapki w paski zebry. Wydaje się, że to, co ma dzisiaj na sobie, dobrze odzwierciedla jej styl: spokojny, elegancki, a jednak z pewną dozą ekstrawagancji. Przekonuję się szybko, że artystka budzi powszechne zainteresowanie, nawet wśród kelnerów. Nic dziwnego. Zna ją cała Polska. Przez 13 lat była najsłynniejszą serialową lekarką, czyli doktor Zosią w serialu "Na dobre i na złe". Od prawie 10 lat pełni rolę jurorki w programie rozrywkowym "Mam talent!" (TVN). 

Nieraz zaskoczyła widzów, kiedy nie wstydziła się łez wzruszenia albo spontanicznie wbiegała na scenę, aby kogoś uściskać. Jej życie przez długi czas było szeroko komentowane w mediach. Najgłośniej w trakcie jej związku z młodszym o 15 lat tancerzem Rafałem Maserakiem, którego poznała w telewizyjnym show "Taniec z gwiazdami" (tańczyła z nim w parze i dotarła do finału, zdobywając drugie miejsce). W 2011 roku opisywano też rozwód z drugim mężem, producentem filmowym Waldemarem Dzikim, z którym zaadoptowała dwójkę nastoletnich dzieci. Pierwsze, studenckie małżeństwo aktorki z ojcem jej jedynej córki Aleksandry było krótkie. Jej były mąż zginął w wypadku samochodowym. Waldemar Dziki zmarł na raka w ubiegłym roku. Obecnie niewiele wiadomo o życiu Foremniak. Być może wyczerpała już limit traumatycznych wydarzeń?

Występowała pani w wielu życiowych rolach. Mężatka, rozwódka, partnerka, wdowa. Do tego chwile wielkiej sławy i ciszy. Zadawała sobie pani pytanie, dlaczego akurat panią los tak doświadcza?

Małgorzata Foremniak:- Nie określiłabym tego aż tak mocno. Ludzie mają trudniejsze doświadczenia. Ale, owszem, działo się sporo. Nie było monotonnie. Będę miała co wspominać. Jednak najważniejsze jest to, że mogę korzystać z bogactwa doświadczeń. To one nas kształtują. Jeśli chodzi o moje życie, dzielę je na to poprzednie i obecne. Myślę jednak... jestem pewna, że oba są ważne.
Granicą była śmierć pani rodziców? Powiedziała pani kiedyś, że po tym musiała narodzić się na nowo.

Granicą była śmierć pani rodziców? Powiedziała pani kiedyś, że po tym musiała narodzić się na nowo.

- Odejście rodziców jest dla każdego bolesną stratą, zamknięciem pewnego rozdziału w naszym życiu. Odchodzi na zawsze jakaś część nas, ale tym samym otwiera się kolejny etap. Zaczynamy stawiać sobie pytania, których być może nie zdążyliśmy zadać rodzicom. Weryfikujemy wszystko to, co wokół nas się dzieje i co nas otacza. To dotyczy również ludzi i relacji między nimi. Podobnie działo się ze mną.

Jakie jest to pani nowe życie?

- Staram się żyć świadomie. W pełni przeżywać każdą chwilę. Być tu i teraz. Uważnie obserwować życie. Obojętnie, co w danym momencie robię, czy jestem w pracy, w domu czy w podróży. Nie gonię. Nie spieszę się. Znajduję czas na zatrzymanie się.

Mówi pani o tym i się uśmiecha.

- Uśmiecham się, bo mam w sobie dużo pozytywnej energii. W tym bezruchu można poczuć inny smak życia. Gdy stajesz się na chwilę obserwatorem, widzisz więcej, szerzej, głębiej. Rzeczy zwykłe stają się niezwykłe, a skomplikowane - dużo prostsze. Zaczynasz częściej odnajdywać w sobie spokój.

Ten spokój ma związek z tym, że u pani bliskich wszystko gra?

- Życie moich bliskich i moje bardzo spokojnie sobie płynie.

Ola, pani córka, kilka lat temu jako studentka psychologii powiedziała: "Mamo, czy wiesz, że miałaś głęboką depresję?". Pani odpowiedziała jednak, że woli słowo "transformacja".

- Słowa mogą mobilizować i pomagać. Mogą też ranić, pełniąc rolę kamienia, który ściąga w dół. Myślę jednak, że istotna jest moc naszego rozumowania. To my nadajemy znaczenie rzeczom oraz wydarzeniom. Nie odwrotnie. Wierzę, że wszystkie zakręty i ciosy od losu są po coś.

Cała sztuka polega na tym, żeby umieć odpowiedzieć sobie na pytanie: dlaczego mi się to przydarza?

- Myślę również, że to, czego doświadczamy, pomaga nam odkryć drogę do naszego wnętrza. Im bardziej oddalamy się od siebie, ty więcej niekomfortowych rzeczy nam się przytrafia.

Cała rozmowa w najnowszym wydaniu magazynu "PANI". W sprzedaży od 21 lipca.

Tekst pochodzi z magazynu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz